Kiedy już przyjechaliśmy do domu,wysiadłam z auta i skierowałam się do drzwi wejściowych. Weszłam do środka,a po chwili dołączył do mnie Zayn.Napotkałam wzrok wszystkich osób,ale nic nie powiedziałam. Poszłam od razu do pokoju,wzięłam swoją piżamę i ruszyłam w stronę łazienki.Umyłam się szybko i pobiegłam do sypialni,po czym wskoczyłam do łóżka,ponieważ było dziś zimno.Leżałam i gapiłam się w sufit niestety kiedy przypomniałam sobie,że muszę opuścić przyjaciółkę zrobiło mi się przykro i niechciane łzy zaczęły spływać po policzkach.Płakałam tak bardzo i mocno,że ksztusiłam się łzami.Wtedy w pokoju rozległo się pukanie,nie chciało mi się wstawać i otwierać więc wychlipiałam ciche "proszę" a do środka wszedł Harry z dwoma kubkami gorącej czekolady,której zapach od razu poznałam.
-Hej.-Powiedział nieśmiało.-Można?
-Jeśli musisz to wchodź.-Powiedziałam cicho,ale grzecznie. Harry zamknął za sobą drzwi i podał mi kubek,uśmiechnęłam się i wzięłam go do ręki przesuwając swoje ciało i robiąc miejsce chłopakowi.Harry położył się obok mnie pijąc czekoladę.
-Wszystko w porządku?-Zapytał.
-Jakie to teraz ma znaczenie czy jest dobrze czy jest źle?-Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Eh,wiesz ja naprawdę tęskniłem za tobą wiem,że nie jesteś mi w stanie w to uwierzyć,ale naprawdę tak było.-Zaczął się tłumaczyć.
-Mogłeś zadzwonić albo odebrać ten pieprzony telefon.Ty i Gemma mnie zostawiliście nie odzywaliście się do mnie tylko do cioci i wujka,a o mnie zapomnieliście.Nie wiesz jak się wtedy czułam.-Warknęłam na niego, a w moich oczach znowu pojawiły się niechciane łzy.Szybko je otarłam by chłopak ich nie zauważył.
-Przepraszam.-Powiedział mi patrząc się w moje oczy.
-To już nie ważne.-Odpowiedziałam.
-Ale dla mnie to ważne.-Warknął
-Idź już proszę.-Powiedziałam cicho i położyłam pusty już kubek na stoliku nocnym.
-Nie odtrącaj mnie z powodu tego, że nie dzwoniłem i nie pisałem do ciebie proszę cię.
-Harry dla ciebie może to było nic, ale dla mnie to miało znaczenie. Proszę idź już i zostaw mnie w spokoju.-Chłopak westchnął schodząc z mojego łóżka,a ja opatuliłam się kołdrą i zasnęłam.
-Hej.-Powiedział nieśmiało.-Można?
-Jeśli musisz to wchodź.-Powiedziałam cicho,ale grzecznie. Harry zamknął za sobą drzwi i podał mi kubek,uśmiechnęłam się i wzięłam go do ręki przesuwając swoje ciało i robiąc miejsce chłopakowi.Harry położył się obok mnie pijąc czekoladę.
-Wszystko w porządku?-Zapytał.
-Jakie to teraz ma znaczenie czy jest dobrze czy jest źle?-Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Eh,wiesz ja naprawdę tęskniłem za tobą wiem,że nie jesteś mi w stanie w to uwierzyć,ale naprawdę tak było.-Zaczął się tłumaczyć.
-Mogłeś zadzwonić albo odebrać ten pieprzony telefon.Ty i Gemma mnie zostawiliście nie odzywaliście się do mnie tylko do cioci i wujka,a o mnie zapomnieliście.Nie wiesz jak się wtedy czułam.-Warknęłam na niego, a w moich oczach znowu pojawiły się niechciane łzy.Szybko je otarłam by chłopak ich nie zauważył.
-Przepraszam.-Powiedział mi patrząc się w moje oczy.
-To już nie ważne.-Odpowiedziałam.
-Ale dla mnie to ważne.-Warknął
-Idź już proszę.-Powiedziałam cicho i położyłam pusty już kubek na stoliku nocnym.
-Nie odtrącaj mnie z powodu tego, że nie dzwoniłem i nie pisałem do ciebie proszę cię.
-Harry dla ciebie może to było nic, ale dla mnie to miało znaczenie. Proszę idź już i zostaw mnie w spokoju.-Chłopak westchnął schodząc z mojego łóżka,a ja opatuliłam się kołdrą i zasnęłam.
*Następnego dnia*
Obudziła mnie ciocia z samego rana.Niechętnie wygramoliłam się z łóżka i poszłam do łazienki ogarnąć się trochę.Ubrałam na siebie czarne legginsy,turkusową tunike na ramiączkach,czarne baleriny oraz kilka branzoletek i kolczyki.Pomalowałam oczy czarną kredką i tuszem,a włosy przeczesałam na bok robiąc luźnego warkocza.Popsikałam się jeszcze perfumami i wyszłam z łazienki.Spakowałam do torebki aparat,komórkę,książkę,słuchawki,gumy do żucia i okulary przeciwsłoneczne.Zabierając torebkę zeszłam na dół do kuchni wyciągając z lodówki wode mineralną, i także ją spakowałam.Usiadłam przy stole razem z innymi patrząc na jedzenie,które zapewne przygotowała ciocia.
-Smacznego wam.-Ciocia posłała wszystkim uśmiech i zaczęła jeść.Ja nie wybrzydzając nałożyłam sobie sałatki oraz szynki wcinając wszystko,bo byłam bardzo głodna.Nic od wczorajszego obiadu nie jadłam.Po skończonym posiłku zaczęliśmy się zbierać,po długich pożegnaniach wsiedliśmy do busa i pojechaliśmy na lotnisko.Wsiedliśmy z busa i poszliśmy do samolotu.Nie odzywając się do nikogo usiadłam przy oknie i patrzyłam się w nie.
-Hej Lori.-Usiadł obok mnie Liam
-Ymm hej?-Odpowiedziałam pytaniem.
-Wiem, że nie chcesz opuszczać swojej miejscowości,ale niestety musisz.Obiecuję ci,że pokochasz Londyn tak samo jak my.
-Liam to już naprawdę mnie nie rusza, owszem na początku byłam zła, że wszyscy decydują za mnie, ale teraz jakoś się przyzwyczaiłam do tego, że moje zdanie się nie liczy w tej rodzinie.-Westchnęłam.
-Nie mów tak.
-Ale taka jest prawda.
-Widzę, że z tobą nie wygram.-Zaśmiał się cicho.
-No właśnie nie wygrasz,ze mną nikt nie wygra.
-Smacznego wam.-Ciocia posłała wszystkim uśmiech i zaczęła jeść.Ja nie wybrzydzając nałożyłam sobie sałatki oraz szynki wcinając wszystko,bo byłam bardzo głodna.Nic od wczorajszego obiadu nie jadłam.Po skończonym posiłku zaczęliśmy się zbierać,po długich pożegnaniach wsiedliśmy do busa i pojechaliśmy na lotnisko.Wsiedliśmy z busa i poszliśmy do samolotu.Nie odzywając się do nikogo usiadłam przy oknie i patrzyłam się w nie.
-Hej Lori.-Usiadł obok mnie Liam
-Ymm hej?-Odpowiedziałam pytaniem.
-Wiem, że nie chcesz opuszczać swojej miejscowości,ale niestety musisz.Obiecuję ci,że pokochasz Londyn tak samo jak my.
-Liam to już naprawdę mnie nie rusza, owszem na początku byłam zła, że wszyscy decydują za mnie, ale teraz jakoś się przyzwyczaiłam do tego, że moje zdanie się nie liczy w tej rodzinie.-Westchnęłam.
-Nie mów tak.
-Ale taka jest prawda.
-Widzę, że z tobą nie wygram.-Zaśmiał się cicho.
-No właśnie nie wygrasz,ze mną nikt nie wygra.
*Kilka godzin później*
-Podoba ci się?-Zapytał się Harry, gdy weszliśmy do mojego nowego pokoju.
-Może być.-Mruknęłam niechętnie.Nie było nigdzie w pobliżu Zayna więc spokojnie mogłam być sobą.
-No dobre i to.-Spojrzał na mnie przewracając oczami. Pomieszczenie pomalowane było na kolor beżowy,na środku stało wielkie dwuosobowe łóżko z jasną narzutą.Na przeciwko stała dość duża komoda,a obok niej szafa.Pod oknem było biurko a na nim leżał laptop.Od razu było widać,że świecił nowością.Weszłam w głąb pokoju i usiadłam na miękkim materacu.
-To może zostawię cie samą.-Chłopak wyszedł,zamykając za sobą drzwi.Wypuściłam głośno powietrze z płuc i opadłam na łóżko.Leżałam chwilę myśląc o życiu w tym domu.Czy to może się dobrze skończyć,mieszkanie z piątką chłopaków nie wróży nic dobrego.W pewnej chwili doszły do mnie jakieś hałasy z dołu.Z każdą sekundą coraz bardziej się nasiliły.Moje leżakowanie nie miało już sensu,więc poszłam ciekawa zobaczyć co tam się dzieje.Zeszłam cicho po schodach i udałam się do salonu.To co tam zobaczyłam nie było normalne.Niall z Louisem ganiali po całym wielkim pokoju za piłką i jeden przez drugiego się wydzierał.Stałam oparta o futrynę,przez kilka sekund gdy piłka trafiła w kupkę chyba brudnych skarpet.
-Gol....-Krzyknął blondyn.
-Wcale nie,słupek był.-Lou zaczął się awanturować.
-To jest wasza bramka?-Spojrzałam na skarpety,a potem na nich jak na debili.Ci dopiero wtedy mnie zauważyli.
-A niby co w tym dziwnego?-Wzruszył ramionami Louis.
-W sumie to nic.Przecież to takie normalne,że dorośli ludzie grają w piłkę w mieszkaniu,celując między brudne skarpetki.-Moje słowa przesiąknięte były sarkazmem.-A tak po za tym,to głośniej się nie da?Nie jesteście tu sami.-Muszą się liczyć z tym,że od dzisiaj jest ich o jedną osobę więcej i nie będzie im ze mną łatwo mieszkać.Ale w końcu sami tego chcieli,ja się nie prosiłam.
-Och Lori spokojnie.Nie masz innego wyjścia jak się przyzwyczaić.-Powiedział łagodnie brunet.
-No właśnie.To mnie najbardziej wkurza.Nie daliście mi wyboru.-Mruknęłam i zniechęcona wyszłam stamtąd.
-Nie wytrzymam tu ani minuty dłużej.-Powiedziałam do siebie,a wtedy poczułam czyjąś rękę na ramieniu.Gwałtownie się obróciłam i ujrzałam twarz chłopaka,którego najmniej miałam ochotę w tamtej chwili oglądać.
-Niestety muszę cię zmartwić złotko,bo jeszcze przez jakiś czas będziesz musiała się tu z nami pomęczyć.-Uśmiechnął się złośliwe Zayn.Tak nienawidziłam tego jego uśmieszku,że miałam ochotę walnąć mu w twarz by zniknął.Jednak wiedziałam,że ten pewnie był by zdolny do tego,żeby mi oddać,wiec wolałam nie ryzykować.
-Po moim trupie,za chwilę sami mnie stąd wywalicie.Będziecie mieli mnie dość.-Syknęłam w jego stronę,co chyba było błędem.
-Złotko przeginasz.-Złapał mnie mocno za ramię.-Za chwilę to co najwyżej wszyscy mogą się dowiedzieć jaką to jesteś szanująca się dziewczyną.-Powiedział ostrym,ale cichym tonem.W głębi duszy bałam się,że wyzna wszystkim prawdę,ale starałam się tego nie okazywać.
-Puszczaj mnie,ty chory psychicznie człowieku.-Zacisnęłam szczękę.
-Mów sobie jak chcesz,mnie to nie rusza złotko.-Wzruszył ramionami.-A teraz idź się rozpakuj,bo do tej twojej wyprowadzi stąd jeszcze daleka droga.-Zaśmiał się i mnie puścił.Spojrzałam na niego niechętnie i zła ruszyłam na górę.
-Może być.-Mruknęłam niechętnie.Nie było nigdzie w pobliżu Zayna więc spokojnie mogłam być sobą.
-No dobre i to.-Spojrzał na mnie przewracając oczami. Pomieszczenie pomalowane było na kolor beżowy,na środku stało wielkie dwuosobowe łóżko z jasną narzutą.Na przeciwko stała dość duża komoda,a obok niej szafa.Pod oknem było biurko a na nim leżał laptop.Od razu było widać,że świecił nowością.Weszłam w głąb pokoju i usiadłam na miękkim materacu.
-To może zostawię cie samą.-Chłopak wyszedł,zamykając za sobą drzwi.Wypuściłam głośno powietrze z płuc i opadłam na łóżko.Leżałam chwilę myśląc o życiu w tym domu.Czy to może się dobrze skończyć,mieszkanie z piątką chłopaków nie wróży nic dobrego.W pewnej chwili doszły do mnie jakieś hałasy z dołu.Z każdą sekundą coraz bardziej się nasiliły.Moje leżakowanie nie miało już sensu,więc poszłam ciekawa zobaczyć co tam się dzieje.Zeszłam cicho po schodach i udałam się do salonu.To co tam zobaczyłam nie było normalne.Niall z Louisem ganiali po całym wielkim pokoju za piłką i jeden przez drugiego się wydzierał.Stałam oparta o futrynę,przez kilka sekund gdy piłka trafiła w kupkę chyba brudnych skarpet.
-Gol....-Krzyknął blondyn.
-Wcale nie,słupek był.-Lou zaczął się awanturować.
-To jest wasza bramka?-Spojrzałam na skarpety,a potem na nich jak na debili.Ci dopiero wtedy mnie zauważyli.
-A niby co w tym dziwnego?-Wzruszył ramionami Louis.
-W sumie to nic.Przecież to takie normalne,że dorośli ludzie grają w piłkę w mieszkaniu,celując między brudne skarpetki.-Moje słowa przesiąknięte były sarkazmem.-A tak po za tym,to głośniej się nie da?Nie jesteście tu sami.-Muszą się liczyć z tym,że od dzisiaj jest ich o jedną osobę więcej i nie będzie im ze mną łatwo mieszkać.Ale w końcu sami tego chcieli,ja się nie prosiłam.
-Och Lori spokojnie.Nie masz innego wyjścia jak się przyzwyczaić.-Powiedział łagodnie brunet.
-No właśnie.To mnie najbardziej wkurza.Nie daliście mi wyboru.-Mruknęłam i zniechęcona wyszłam stamtąd.
-Nie wytrzymam tu ani minuty dłużej.-Powiedziałam do siebie,a wtedy poczułam czyjąś rękę na ramieniu.Gwałtownie się obróciłam i ujrzałam twarz chłopaka,którego najmniej miałam ochotę w tamtej chwili oglądać.
-Niestety muszę cię zmartwić złotko,bo jeszcze przez jakiś czas będziesz musiała się tu z nami pomęczyć.-Uśmiechnął się złośliwe Zayn.Tak nienawidziłam tego jego uśmieszku,że miałam ochotę walnąć mu w twarz by zniknął.Jednak wiedziałam,że ten pewnie był by zdolny do tego,żeby mi oddać,wiec wolałam nie ryzykować.
-Po moim trupie,za chwilę sami mnie stąd wywalicie.Będziecie mieli mnie dość.-Syknęłam w jego stronę,co chyba było błędem.
-Złotko przeginasz.-Złapał mnie mocno za ramię.-Za chwilę to co najwyżej wszyscy mogą się dowiedzieć jaką to jesteś szanująca się dziewczyną.-Powiedział ostrym,ale cichym tonem.W głębi duszy bałam się,że wyzna wszystkim prawdę,ale starałam się tego nie okazywać.
-Puszczaj mnie,ty chory psychicznie człowieku.-Zacisnęłam szczękę.
-Mów sobie jak chcesz,mnie to nie rusza złotko.-Wzruszył ramionami.-A teraz idź się rozpakuj,bo do tej twojej wyprowadzi stąd jeszcze daleka droga.-Zaśmiał się i mnie puścił.Spojrzałam na niego niechętnie i zła ruszyłam na górę.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
No i wracamy z małym opóźnieniem,ale jest nowy rozdział.
Niestety przez tą sprawę z Zaynem w ogóle nie miałam natchnienia na pisanie.A Ola jest chora więc trochę nam zeszło pisanie.Ale mamy nadzieję,że się spodoba.A wy co sądzicie o odejściu Zayna? ;( Z chęcią poczytam jakie jest wasze zdanie w tej sprawie.
I prosiłybyśmy was jeszcze,jeżeli to nie był by problem dla was,żeby wszystkie anonimki się jakoś podpisywały :) Z góry dziękujemy.W ten sposób będzie nam łatwiej zobaczyć ilu was tu jest./Agata
Pozdrawiamy :))
10 Komentarzy=Następny rozdział
Kiedy kolejny rozdział czekamy już tak długo na niego
OdpowiedzUsuńuwielbiam to
OdpowiedzUsuńAnia
next
OdpowiedzUsuńzajebiste jesteście
OdpowiedzUsuńuwielbiam to
OdpowiedzUsuńjak wam się udaje pisać tak zajebiste opowiadania?
OdpowiedzUsuń